Esej poświęcony "Esejom" George'a Orwella wydanym w Polsce przez Puls publications.
Codziennie czytamy gazety (albo grzebiemy w internecie, co kto woli), oglądamy telewizję albo słyszymy gdzieś w tramwaju rozmowy na temat aktualnej sytuacji politycznej w kraju i poza. Żyjemy w XXI wieku, dowiadujemy się o zamachu z 11 września, w następstwie o amerykańskich bombardowaniach, coraz to nowszych atakach terrorystycznych bądź też o śmierci polskiej elity pod Smoleńskiem. Jesteśmy tu na codzień – widzimy to naszymi oczami, słyszymy naszymi uszami, bo jesteśmy ludźmi nie pozostającymi obojętnymi na to, co się dzieje wokół. I nie chodzi tu o jakieś zamieszki polityczne, że Platforma nie lubi PiS’u, a PiS nie lubi Platformy, bo to akurat przeciętny człowiek ma gdzieś i choć często udaje zainteresowanie, nie wiadomo z jakich przyczyn, niewiele go to obchodzi, no chyba że jakieś problemy związane z ekonomią dotykają go osobiście. Nie wiem, może wynika to z mojej ignorancji, bo mam dopiero 20 lat i póki co mało mnie to obchodzi, ale to tylko taka mała dygresja. Co mamy dzisiaj, konflikty na Wschodzie – to może nas zainteresować, bo do Iraku posyłani są nasi żołnierze, w pewien sposób dotyka to nasz kraj. Zdajemy sobie też sprawę z tego, że kolejne wojny religijne zdają się być nieuchronne i wkrótce będziemy czytać w gazetach o konflikcie : chrześcijaństwo vs islam. Mamy obawy, bo co jak co, Ameryką nie jesteśmy, nie jesteśmy też Rosją, nie mamy bomby atomowej, mówiąc szczerze nie mamy nic czym moglibyśmy postraszyć. W takiej sytuacji jesteśmy bezbronni. Czy się boimy? Może nie do tego stopnia, żeby się bać, ale na pewno jakieś tam obawy czujemy.
Obawy czuł też George Orwell. Ten to dopiero żył w trudnych czasach. I co jest ciekawe, dowiadywał się o politycznych i wojennych nowinkach tak jak my – z gazet czy z ... no z internetu może nie. Wyobraźmy sobie nas samych – czytamy o jakimś niemieckim polityku, który wydaje się być niczym więcej niż jedynie niegroźnym idealistą (ot taki nasz polski Korwin-Mikke), który następnie rośnie w siłę, obejmuje władzę w Niemczech, potem zagraża sąsiadującym narodom, by później całemu światu, rżnie w pień buntujących się przeciwko jego idealnemu ustrojowi i staje się takim Aleksandrem Wielkim czy Napoleonem Bonaparte. Dowiadujemy się też, że totalitaryzm zaczyna być modny, wręcz pociągający a wiemy czym to grozi i zaczynamy bać się o własny kraj. W końcu czytamy o łagrach i obozach koncentracyjnych, gdzie ginie tylu Bogu ducha winnych ludzi. Jak odebralibyśmy to dzisiaj? Czytając Eseje Orwella możemy przez chwilę poczuć się tak jak byśmy tam byli, jakbyśmy właśnie otwierali gazetę i czytali o zbrodniach totalitaryzmu w Rosji, Niemczech czy Włoszech. To tak jakby na chwilę przenieść się w przeszłość, zobaczyć jak te wszystkie wiadomości odbierane były w tamtym okresie.
Może trochę biografii samego Orwella, bo esej jak esej, ale trzeba przytoczyć parę faktów z jego życia. Eric Blair, bo tak brzmi prawdziwe nazwisko pisarza, urodził się w 1903 r. w Bengalu w raczej mało zamożnej rodzinie. Uczęszczał do najlepszej public school w Anglii, a po ukończeniu szkoły w wieku 18 lat wstąpił do brytyjskiej policji kolonialnej, co brzmi nieco kontrowersyjnie w kontekście jego późniejszych poglądów, jednak Orwell nigdy nie wyjaśnił dlaczego to zrobił. Został skierowany do Birmy i spędził tam 5 lat, jednak już w czasie pierwszego urlopu złożył rezygnację, gdyż jak twierdził – zniechęcił go imperializm. Następnie zamieszkał w Paryżu, gdzie znajdował sobie dorywcze, mało płatne prace typu pomywacza. Potem postanowił zająć się pisarstwem, ale nie wzbudzał większego zainteresowania wydawnictw. Zrezygnowany wrócił do Anglii w 1929 roku, a w 1933 udało mu się wydać swoją pierwszą książkę pt. Nędzarz w Paryżu i Londynie, wtedy też po raz pierwszy posłużył się pseudonimem GEORGE ORWELL. Później podjął się pracy w BBC nie rezygnując jednak z pisania, lecz jego dzieła nie osiągały zbyt dużych sukcesów. Warto, a nawet trzeba zaznaczyć, że w latach ’30 walczył w hiszpańskiej wojnie domowej, co odbiło się piętnem na jego twórczości i to mocno widać w jego esejach. Należał do oddziałów komunistycznej partii POUM, która została następnie oskarżona o zdradę. Wielu jej członków skazano na śmierć, Orwellowi udało się jednak wybrnąć z tego cało. Wydarzenia z tej wojny podważyły wiarę Orwella w socjalizm, bo właśnie – warto zaznaczyć, że pisarz miał poglądy socjalistyczne. Jak pisał w przedmowie do ukraińskiego wydania Folwarku zwierzęcego : Stałem się zwolennikiem socjalizmu raczej z powodu wstrętu, jaki budziły we mnie ucisk i nędza biedniejszych warstw robotniczych, niż z powodu teoretycznego podziwu dla społeczeństwa socjalistycznego. To co widział na wojnie zwróciło również jego uwagę na niebezpieczeństwa płynące z ustrojów totalitarnych. Wynikiem tych refleksji są najważniejsze powieści Orwella, Folwark zwierzęcy i 1984. Pod koniec II wojny światowej zmarła jego żona i pisarz został sam z dzieckiem w marnej sytuacji finansowej, którą na szczęście zmienił nieoczekiwany sukces Folwarku zwierzęcego. Zmarł na gruźlicę w 1950 roku. Mimo, że był ateistą w ostatniej woli poprosił aby pochowano go w obrządku anglikańskim. Jego sława po śmierci zaczęła rosnąć, powieści tłumaczono na coraz więcej języków, wydawano również zbiory esejów. Warto zaznaczyć, że Orwell nie życzył sobie żadnych biografii, toteż pogniewałby się być może na mnie za jej przedstawienie, jednak jak pisał Maciej Broński w przedmowie do polskiego wydania Esejów – najlepiej jego poglądy i życie opisują właśnie eseje.
Jak wspomniałem na wstępie, George Orwell jest bacznym obserwatorem tego co działo się w czasach jego życia, a działo się naprawdę sporo i był to chyba najbardziej przygnębiający okres w historii. W Esejach czuć obawy przed przyszłością, przed tym, że totalitaryzm może stać się zjawiskiem powszechnym, przede wszystkim ujawnia się niepewność co do losów Wielkiej Brytanii. Co ciekawe, parę rzeczy udaje się pisarzowi przewidzieć, chociażby Zimną Wojnę, którą nazywa „pokojem, który nie jest pokojem”.
Poruszył mnie temat pacyfizmu, o który Orwell zahacza w wielu ze swoich prac. Dotychczas uważałem poglądy pacyfistyczne za coś dobrego, kojarzyło mi się to z hippisami, sytuacją w której siedzi sobie młodzież na plaży, słucha Jima Morrisona, pali jointy no i NIE CHCE WOJNY. Orwell zmienił mi totalnie poglądy na ten temat. Pacyfistom dostaje się od pisarza dosyć mocno ale przede wszystkim czuć tu obiektywizm. Twórca twierdzi, że w wojnie nie ma dobrej strony, nie było jej w I i II wojnie światowej nie będzie i w żadnej następnej. Powołuje się na przykład z tej drugiej, ale wydaje mi się, że jest to aktualne do dziś w każdym konflikcie. Orwell pokazuje tu na pozór prostą zależność :
a) Walka z Hitlerem przeciwko jego reżimowi, poparcie agresji antynazistowskiej, czyli poparcie ZABIJANIA żołnierzy niemieckich i ich sprzymierzeńców
albo
b) Postawa pacyfistyczna, czyli niechęć do walki, a niechęć do walki to niechęć do stawiania oporu Hitlerowi, co równa się godzeniu na wszelkie zbrodnie typu holocaust
Co jest więc gorsze i co powinno się popierać? Zabijanie czy zabijanie? Morderstwa czy morderstwa? To trochę sytuacja bez wyjścia, nie wiadomo jakie poglądy przyjąć.
Orwell krytykuje także hipokryzję, zwraca uwagę na to, że wielokrotnie ludzie, którzy popierali totalitaryzm nagle zaczynają się od tego odcinać, kiedy zachodzi taka potrzeba. Powołuje się na przykład Churchilla, który popierał Mussoliniego i kiedy świat znienawidził Mussoliniego, znienawidził go również i Churchill. O tym fakcie akurat nie wiedziałem, widać słaby ze mnie historyk, ale ufam Orwellowi.
Na uwagę zasługuje także opis społeczeństw w krajach totalitarnych, którego Orwell dokonuje na przykładzie Niemiec. No bo łatwo nie mieli tam ewidentnie twórcy literatury, którzy musieli dostosowywać swoje poglądy polityczne pod dyktando władz. Na początku Niemcy zawierają pakt z Rosją – społeczeństwo musi kochać i popierać Rosję, pisarze muszą chwalić sowietów. Następnie sytuacja się zmienia, Rosja podpada Niemcom – społeczeństwo musi sowietów nienawidzić, pisarze muszą wyśmiewać socjalizm. I tak w kółko, można zwariować. Co do „pisarzy pod dyktando” to Orwell nie zostawia na nich suchej nitki, ale co tu się dziwić, chociaż z drugiej strony ciekaw jestem jak pisałby on sam, gdyby musiał to robić w Niemczech czy Rosji. Zwracając jednak uwagę na styl i tę wewnętrzną „żyletę pisarską” angielskiego twórcy myślę, że prędzej dałby się pokroić niż napisać pieśń pochwalną na cześć Stalina.
U Georga Orwella widzimy mocną niechęć do wszelkich „duce’ów”, wodzów i „fuhrerów” a jednak okazuje szacunek Hitlerowi. Broń Boże nie popiera jego poglądów w żadnym stopniu, jednak zwraca uwagę na to, ile trudu zajęło mu dostanie się na sam szczyt. Jego zdjęcie z wydania Mein Kampf porównuje nawet do cierpiącego Chrystusa na krzyżu, co mogło ówcześnie wydać się nieco kontrowersyjne, jednak chyba nie dziś po obejrzeniu wszelkich skeczy Monty Pythonów.
No właśnie, może dosłownie kilka słów o ateiźmie Orwella. Widać, ewidentnie widać w Esejach fakt, że Orwell był ateistą i jego lekką niechęć do kościoła, jednak ujawnia się u niego jakaś doza szacunku do religii samej w sobie. No i to, że kazał się pochować na anglikańskim przykościelnym cmentarzu też chyba o czymś świadczy.
Co jeszcze warto zaznaczyć, może walkę Orwella z brakiem tolerancji wobec innych narodowości. Niechętnie odnosi się do antysemitów, zwraca również uwagę na rosnącą nienawiść do Polaków w Anglii (widać, że ten problem nie narodził się w okresie ostatnio wzmożonych „wyjazdów Polaków za pracą”). Ogólnie mówiąc – występuje przeciwko wszelkim uprzedzeniom.
Najbardziej wśród esejów podobały mi się chyba te, które dotyczyły jego własnego doświadczenia, chociażby z pracy w policji kolonialnej, np. Zabicie słonia, w którym Orwell wspomina wydarzenie z Birmy, kiedy został poproszony o zastrzelenie zwierzęcia niszczącego targowiska. Ówczesny oficer miejscowego pododdziału policji nie chciał tego robić, jednak został zmuszony przez pewne uczucie. Co czuł Eric Blair? Czuł strach. Ale przed czym? Nie przed faktem, że zostanie zmuszony do zabicia słonia (a jak sam pisał, im większe zwierzę tym bardziej szkoda go zabijać) ani nawet przed jego ogromem i siłą. Otóż George Orwell bał się wstydu, bał się że jeżeli tego nie zrobi zostanie wyśmiany przez i tak nieprzychylne mu tamtejsze społeczeństwo. Pierwsze odczucie co do Orwella – tchórz i frajer, ale po chwili namysłu narzuca się pytanie – a co ja bym zrobił w takiej sytuacji? Może zostawmy to pytanie zawieszone, w końcu ponoć każdy jest inny.
Sumując (chociaż nie lubię podsumowań, bo nigdy nie rozumiałem sensu streszczania tego, co wcześniej napisałem, a zazwyczaj i tak wychodzi mi to samo, co napisałem we wstępie). Więc może moje krótkie prywatne odczucie na temat Esejów : Orwell wydał mi się tu nieco inny niż w Folwarku zwierzęcym. Spowodowane jest to być może tym, że powieść tę czytałem jeszcze w okresie gimnazjum, ale mimo wszystko – wyczułem tu cień kontrastu. W Folwarku... Orwell wydaje mi się nieco bardziej bezwzględny. Morałem jest, że totalitaryzm to zło i koniec. Tutaj stara się być obiektywny, szuka pozytywów i negatywów tego ustroju. Krytykuje totalitaryzm, jednak wzmianka o szacunku do Hitlera pozostawia nazwijmy to...niepewność. Nie uwłacza to broń Boże niezwykłości Esejów i ich poniekąd nawet aktualności. Warto po nie sięgnąć, bo w zdecydowanej większości są po prostu... mądre. Są inteligentne i przedstawiają gorycz człowieka, który żył w być może najtrudniejszym okresie istnienia świata. Dają również iskierkę nadziei na to że może nasze aktualne zawirowania polityczne nie są aż tak straszne.
Bibliografia:
G. Orwell, Eseje, przeł. A. Husarska, Puls publications, 1985.